"Lepiej zobaczyć coś raz,
niż słyszeć o tym tysiąc razy”

Chiny - Xian

maj 2017

„Pan ma w plecaku nóż! Dwa noże!” Stanowczy głos młodej funkcjonariuszki na checkpoincie zmroził Starego. Rentgenik wykazał niedopuszczalne narzędzia. Jest wyniczek! Zepterowski scyzoryk bezapelacyjnie wędruje do depozytu. Gorzej z niezbędnikiem. Panie nie mogą sobie poradzić z uruchomieniem tego skomplikowanego sprzętu i łaskawie zwracają. Jeszcze tylko wpis do księgi depozytowej z podaniem numeru telefonu, podpis, naklejka na nożyk i adios.

Zacieniona alejka parkowa Muzeum Terakotowej Armii  pozwala nieco odetchnąć od przedpołudniowego gorąca. Przed sezonem, a już dość sporo gości. Rolnik kopał studnię. Czy się wody dokopał – nie wiadomo, ale ładne rzeczy pod glinką wygrzebał. Jedynie słuszna władza zaraz na tym łapę położyła i kręci biznes jak się patrzy. I słusznie! Godna naśladowania promocja własnej przeszłości.

Rycerze zastygli w bezruchu, jakby za chwilę mieli ruszyć dalej. W swojej wewnętrznej ciszy cierpliwie patrzą na różnorodnie ubranych wędrowców. Roześmianych, gadających w różnych językach. Na niektórych skupionych, zamyślonych, próbujących w jakiś sposób przenieść się w przeszłość do epoki, która należała do żołnierzy z terakoty…

Tego się nie da opisać! Tu trzeba być i to zobaczyć!

„Ósmy cud świata”, patronat UNESCO. Młody szybko wylicza te cuda: barszcz z uszkami, babcine pierogi, schabowy, bigos, naleśniki z serem, żurek z jajkiem, jajecznica na kiełbasie… No, te cuda się załapały…

Rozbrojenie rozbrojeniem, ale nóż trzeba oddać. Młody twardo negocjuje i po jakimś czasie sympatyczna funkcjonariuszka skądś tam przynosi zarekwirowany kozik. Kłania się nisko, przeprasza, że to tak długo trwało. Chyba osobisty urok Młodego to sprawił, bo wszyscy inni odbierają takie rzeczy gdzieś tam. Nikt specjalnie nie wiedział gdzie…

Wieczorny North Squer pod Wielką Pagodą Dzikich Gęsi. W mądrych przewodnikach po świecie np. Nasze Podróże zaleca się odwiedzić to miejsce właśnie o tej porze. Stary nabrał cały plecak sprzętu i pognał sporo wcześniej zająć jakieś strategiczne miejsce, aby między jednym a drugim milionem coś zobaczyć. Dobra decyzja, chwilę później wszystkie miejsca zajęte. Znaczy się godnych miejsc jest jeszcze całe mnóstwo, ale służby gwiżdżą głośno i często, osobiście przeganiając niesubordynowanych. Oczywiście wszystko pokojowo, z uśmiechem. Stary zadomowił się w ciekawym miejscu, wyciągnął sprzęt i colę. Zainteresował młodego policjanta działaniem kamerki GoPro przez wifi (ot co, kabla nie ma, a w komórce widać). Władza się zgodziła na postawienie kamery na terenie strzeżonym i do końca spektaklu była pod szczególnym nadzorem. TAK – SPEKTAKLU! Wspaniała fontanna świateł przy cudownych dźwiękach muzyki. 

Tego się nie da opisać! Tu trzeba być i to zobaczyć!

Zgasły światła, zamilkł szum wody… Pięknie iluminowana Pagoda dumnie spogląda na Xi’an.

Zmiana scenerii. Wielka Pagoda Dzikich Gęsi w pełnym słońcu. Gorąco z góry, gorąco od płyt chodnikowych. Za murami świątyni lekki zapach kadzidełek wprowadza w inny klimat. Zaciszne miejsca pozwalają odetchnąć, zatrzymać, wyciszyć…
Na ostatni poziom Pagody prowadzą 273 stopnie, liczone przy zejściu bo pod górę Stary i Młody złapali zadyszkę. Z góry widoki na pierwszą stolicę Chin.

Tego się nie da opisać! Tu trzeba być i to zobaczyć!

Centrum miasta. Ruchliwe skrzyżowanie czterech stron świata. Przepychające się między sobą samochody, autobusy, skutery i rowery, a pomiędzy nimi ludzie. Wszystko w ilościach nielimitowanych! Chaotyczny ruch atomów, niekiedy na krótką chwilę porządkowany jakimiś zmieniającymi się światłami w różnych kolorach, na przykład czerwonym i zielonym. Parafrazując powiedzenie pewnej znanej osobistości: „Nikt mi nie wmówi, że czerwone znaczy czerwone, a zielone – zielone”.
A w środku tego wszystkiego niewzruszenie stoi obiekt zupełnie nie z tej epoki… Wieża Dzwonu (Bell Tower)

Straszyli, opowiadali, opisywali… Hard seat – wstęp do horroru! Że to i że tamto. Stary się temu wszystkiemu przyglądał siedząc wygodnie na miękkim siedzeniu przy oknie, za którym było chyba z trzydzieści stopni. W przedziale klimka, współpodróżni miejsce zajmują zgodnie z numerkami na bilecie. Miejsca właściwe ustępują bez szemrania. Może dlatego, że białas, może stary?

Aktualne zawsze: Nie generujesz konfliktu to go nie masz!

Co jakiś czas objazdowy barek jeździ środeczkiem. Woda, napoje, zupki, zestawy obiadowe. No full wypas! Jak wszyscy to wszyscy, babcia też! Stary z Młodym wyciągnęli po wielkim kuble zupki, oczywiście chińskiej. Woda gorąca dostępna non stop, więc jazda! Pełna integracja. Koncert na pałeczki i widelce, mlaskania i siorbania. I nikt nie pluje na podłogę!

Dojechali szczęśliwie, mimo późnej pory witani w Luoyang przez wiwatującą grupę machającą kartkami z tajemniczymi krzaczkami. Nasi podróżnicy są bardzo popularni. Wędrują dopiero od tygodnia, a taki entuzjazm. Młody z uśmiechem dziękuje po ichniemu i trochę się uspokajają. Pora na spanko.

Zapraszamy do filmoteki na filmy z podróży

SERWIS INFORMACYJNY BIURA PODRÓŻY "SAMSEJADE"

Z NAMI ZOBACZYSZ TO, CO INNI BĘDĄ PRZED TOBĄ UKRYWALI !
TYLKO U NAS OFERUJEMY SAME RAMY – RESZTĘ WYPEŁNIASZ TY !